Labradory, psy przyjazne dorosłym ludziom, przyjazne dzieciom, psy przyjazne innym psom. Widzę je na ulicach coraz częściej, widzę je drepczące po udeptanej ścieżce wzdłuż ogrodzeń na posesjach, witam je na szkoleniach. Można rzec, że wszędzie są labradory :) Z jednej strony są to psy, które aktywizują swoich ludzi do ruchu na świeżym powietrzu. Ale z drugiej strony są utrapieniem wielu opiekunów, ponieważ często są psami o wielkim pokładzie energii i trudnych do opanowania emocji. Dlatego często, a właściwie zawsze pracuję z labradorami nad autokontrolą.
Labrador jest dużym psem, jest psem MYŚLIWSKIM, jeśli ktoś zapomniał: VIII grupa FCI, sekcja 1- psy aportujące Labrador retriever.
Od kilku lat w Polsce rozwijają się hodowle labradorów, tych z prawdziwego zdarzenia, gdzie dba się o eksterier* psa, ale również o cechy charakteru rozmnażanych rodziców. Tacy hodowcy szczegółowo wypytują przyszłego nabywcę o wiedzę jaką takowi mają, edukują o charakterystyce rasy. Ale te psy mnożą też pseudohodowcy, nastawieni jedynie na zysk z szybkiej sprzedaży maluchów. Strzeżmy się wszyscy takich rozmnażaczy. Sprzedają oni je dość tanio, sprzedają szybko czyli np. w 6 tygodniu życia szczeniaczka. Jeśli psiak zostaje dłużej w gnieździe – koszty rosną. Trzeba wydatkować pieniądze na jedzenie, na opiekę weterynaryjną, szczepienia, trzeba zasilać matkę karmiącą wartościowym (czyt. drogim) pożywieniem, suplementami. W fabrykach szczeniąt nie ma na to czasu ani środków. Z takich miejsc wychodzą psy zaniedbane tak fizycznie jak i psychicznie.
Tyle wstępu o rasie, która niewątpliwie ma swoich miłośników. Ale trzeba pamiętać, że labrador jest stworzony do aportowania (ma tzw. miękki pysk czyli umiejętność delikatnego obchodzenia się z przedmiotami, rękoma ludzkimi też) i że jest bardzo przyjaznym, aczkolwiek dużym i silnym drapieżnikiem, psem, który ma zęby tak jak pitbull, owczarek czy amstaff. I jeśli zajdą okoliczności, które sprowokują labradora, potrafi ich użyć.
Tu zaczyna się moja opowieść. Powiedzmy – Azor** został zakupiony przez młodego mężczyznę dla rodziców, którzy są już dojrzałymi ludźmi, a którzy zostali samotni po odejściu w zaświaty ich poprzedniego psiaka, sznaucera miniaturki. Ludzie o dobrym sercu, mieszkający w domu z ogródkiem, jednak o nadwyrężonym zdrowiu. Dość powiedzieć, że pan domu porusza się z wielką ostrożnością, zdecydowanie trudno mu podążać za tak dużym, dorosłym już psem. Pani domu, kobieta – nie atletka. Azor rósł sobie w dogodnych warunkach, kochany, z lekko przymrużanym okiem na swoje emocjonalne zachowania. W pewnym momencie zawezwano mnie na konsultację i opowiedziałam, że należy uczyć psiaka zachowań, które pomogą mu opanować emocje, że należy również zabierać psa na spacery poza posesję, aby mógł penetrować środowisko. Pokazałam co i jak i właściciele Azora zostali sami z moimi wskazówkami.
Teraz słuchałam opowieści i żal właścicielki Azora przepełniał moje serce. Jej płacz i historia ściskały mi gardło, było mi jej bardzo żal, ale też żal mi było Azora. Myślałam, jak bardzo musiał być przerażony i zdesperowany, że ugryzł, że gryzł kilka razy jedną rękę, a potem jeszcze wycelował w drugą!?
Jak to się stało, że labrador stracił panowanie nad sobą, że pies o „miękkim pysku” tak mocno pogryzł dorosłego mężczyznę. Faceta, którego znał i którego lubił – jak powiedziała mi właścicielka Azora – czyli jej syna?
Po pierwsze labrador to wciąż pies, duży, silny pies. I mimo obiegowych opinii, że jest futrzakiem bardzo przyjaznym, niekiedy wręcz fajtłapowatym, to jest psem, który zachowuje się tak, jak zachowałby się na jego miejscu pies każdej innej rasy i wielorasy!
Na początku historii wspomnę, że intencje wszystkich ludzi biorących udział w zdarzeniu były bardzo dobre. Właściciele wybierali się na uroczystość rodzinną do swojego dorosłego syna. Rozmyślali nad tym co zrobić z psem. Zadzwonili do kilku hoteli psich, ale żaden nie wydał im się dobry dla Azora. Nadmienię tylko, że osoba zarządzająca (właściciel?) w jednym z nich, powiedziała, że najpierw trzeba psa przywieźć i zostawić na dwutygodniowe szkolenie oraz wykastrować! Ludzie! No zatrzęsłam się cała, gdy to usłyszałam! Wykastrowanie psa to poważna decyzja, pobyt w hoteliku nie może być uwarunkowany tym czy pies jest po takim zabiegu czy nie! (A nawiasem mówiąc, myślę nad napisaniem artykułu o hotelikach psich z własnej perspektywy.)
W rezultacie postanowiono, że Azor pojedzie z opiekunami. I tutaj już krótko opiszę co się działo. Popełniono całą masę błędów, których teraz po omówieniu ich i po zastanowieniu się widać, że można było uniknąć. Podróż trwała kilka godzin. Po przybyciu na miejsce pies poszedł z właścicielką na godzinny spacer po lesie. Pani była nawet zdziwiona, że tak spokojnie szedł, gdyż w warunkach domowych ciągnął jak lokomotywa i dlatego też zaniechano wychodzenia z nim poza posesję. Po powrocie pies został zamknięty w pokoju (biurze), zostawiono mu wodę, zapalono światło. Pies pozostał w tym miejscu przez kilka następnych godzin. Po jakimś czasie młody człowiek, który kiedyś zakupił psa swoim rodzicom poszedł, aby go wypuścić na podwórko celem załatwienia potrzeb fizjologicznych. Gdy uznał, że już nadszedł czas, wziął psa za obrożę i chciał go zaprowadzić z powrotem do owego pokoju. Wtedy nastąpiło pogryzienie, pies gryzł kilka razy. Mężczyzna w szoku i przerażeniu odskoczył od psa, zostawił go na podwórku, powiadomił rodzinę o zdarzeniu i udał się na oddział ratunkowy, gdzie został opatrzony oraz otrzymał zastrzyk przeciwtężcowy. Azor oczywiście miał komplet szczepień i był na bieżąco odrobaczany.
Uff. Przykrość wielka, rozżalenie, złość, zepsuta uroczystość rodzinna, wstyd, zerwane zaufanie do psa, pretensje do psa, do siebie, do syna, do całego świata.
Przeanalizujmy tę historię.
Pies jechał w samochodzie kilka godzin. Na pewno był w stresie, ponieważ takie podróże zdarzają mu się raz, może dwa w roku. Na co dzień pies nie ma zaspokajanych potrzeb, nie chodzi na spacery czyli nie wychodzi poza swój ogródek. Nie jest poddawany szkoleniu, praktycznie nie wykonuje zadań, do jakich ta rasa została stworzona. Trochę zabawy w ogródku w aportowanie jest z pewnością zbyt małą aktywnością dla młodego labradora. W związku z tym poziom frustracji na co dzień jest dość wysoki. Długa podróż powoduje stres. Potem mimo, że Azor był na spacerze i wydawał się dość stonowany, nie wyluzował. Ponieważ była to dla niego nowość, spacer na smyczy po obcym terenie niekoniecznie musiał odstresować psa. Potem został zamknięty w pokoju. Obce miejsce, oddzielenie od właścicieli, pozostawienie w samotności na pewno dołożyło jeszcze do płonącego wnętrza psiego. Wysoki poziom stresu, frustracja, pewnie lęk to mieszanka wybuchowa. Gdy młody mężczyzna przyszedł wypuścić psa, nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie uczucia przeżywa Azor. Gdy już postanowił umieścić psa z powrotem w pomieszczeniu popełnił wielki błąd, chcąc wprowadzić go tam na siłę. Pies mocno się opierał, prawdopodobnie słał wiele sygnałów dyskomfortu czyli mówił swoim ciałem, że jest w stresie, że czuje się źle. Myślę też, że Azor był mocno zdesperowany skoro zachował się w taki sposób. Pogryzł rękę, która w jego mniemaniu sprawiała wielką frustrację, może ból, pewnie strach przed ponownym odosobnieniem.
Co można było zrobić, aby temu zapobiec?
Oczywiście to nic złego, że bierzemy psa ze sobą w podróż. Ludzie, którzy traktują swoje psy jak członków rodziny zabierają je z sobą. Ale… Trzeba pamiętać, że wszelkie nowości, rzadko występujące zdarzenia, zaburzają psie poczucie bezpieczeństwa. Mój pies Norton, podróżuje ze mną wszędzie kilka razy w roku. Jest nauczony, że czasami wychodzimy poza komfort codziennej rutyny. Ale i tak widzę, że każda dłuższa podróż niż ok. pół godziny powoduje u niego stres. I w trakcie jazdy oraz po przybyciu na docelowe miejsce robię wszystko, aby pomóc mu się z nim uporać.
Jak można było pomóc Azorowi?
No oczywiście zacznę od podstawowych rzeczy dnia codziennego. Pies powinien mieć zaspokojone podstawowe potrzeby uwzględniając to, co niosą w sobie geny występujące w danej rasie czy typie. Stres związany z podróżą samochodem trudno jest wyeliminować, ale można robić kilka krótkich przerw czy jeden dłuższy przystanek i przespacerować się całą rodziną, która w takiej podróży uczestniczy, aby pies nie denerwował się tym, że ktoś został w aucie. Po przyjeździe oprócz spaceru, który jednak nie dał ukojenia skołatanym nerwom Azora, opiekunowie powinni pozostać przez dłuższą chwilę w danym pokoju z psem, dać mu czas, aby oswoił obce miejsce, aby odetchnął po podróży, aby pobył z nimi. Zostawić mu kocyk, który by pachniał domem, dawał poczucie swojskości, bezpieczeństwa. Dopiero, gdy pies zapoznałby się już z miejscem i poziom stresu opadł, można by było dać mu ulubionego gryzaka czy wypełnioną pysznościami zabawkę typu kong, która umiliłaby czas i zajęła go. I dopiero wtedy pozostawić go samego. Prawdopodobnie Azor czuł się bardzo źle osamotniony. Fakt, że się opierał i nie chciał tam wracać po krótkim pobycie na zewnątrz może o tym świadczyć. I w tym momencie syn właścicieli zrobił błąd, chwytając Azora za obrożę i próbując go wprowadzić tam na siłę. Zdesperowany pies był zapewne przerażony, nie potrafił dogadać się z człowiekiem używającego, no niestety powiem to, przemocy. Mężczyzna nie odczytał sygnałów stresu wysyłanych przez Azora, albo je zbagatelizował, zapewne sam też był sfrustrowany, bo chciał szybko wracać na rodzinną uroczystość, a pies robił problemy, stawiał się, opierał.
Azor pogryzł rękę, która na siłę chciała go gdzieś poprowadzić, która sprawiała, że był obezwładniony. To, że Azor jest labradorem nie ma tu najmniejszego znaczenia! Tak zachować się mógł każdy pies; czy to mały chichuachua, york, seter, golden retriever, owczarek czy wielorasowy kundelek. Pies jest drapieżnikiem. I nie ważne czy ludzie przylepili mu etykietkę przyjazny, agresywny, milusi, puchaty. Każdy pies może się tak zachować, gdy uzna, że nie ma innego wyjścia.
Aha, zapomniałam dodać, że Azor miał chore uszy oraz alergię pokarmową i był w trakcie leczenia. Wielość tych składników nałożonych na siebie spowodowała bardzo wysoki poziom stresu u psa i dlatego tak się stało.
Pamiętajcie, że przeciętny pies nie lubi używać agresji. Zachowania agresywne powodują bardzo duży wydatek energii, natura nie szafuje nią. I pamiętajmy, że z takim zachowaniem pies nie czuje się dobrze.
Co się stało z psem? – ktoś zapyta.
Azorowi praktycznie wszyscy przebaczyli, wszyscy oprócz żony mężczyzny, który został pogryziony. Podobno pozostał w niej wielki strach przed tym psem. Być może kiedyś się z tym upora. Reszta rodziny przedyskutowała zajście i zaobserwowała wszystkie błędy, o których napisałam powyżej. Właściciele zgłosili się do mnie i Azor będzie uczęszczał na zajęcia. Będziemy pracować nad autokontrolą, właściciele muszą zadbać o codzienne spacery z Azorem. Na pewno wprowadzimy zabawy węchowe, może uda nam się zorganizować dla niego zajęcia z tropienia.
Zaistniało pytanie, zagadnienie; czy takie zachowanie Azora może się powtórzyć? Myślę, że niestety tak. Jeśli kiedykolwiek zajdzie sytuacja, że pies będzie stawiał opór, a zostanie potraktowany w sposób, który w jego mniemaniu jest dla niego zagrożeniem, może znów użyć zębów. W tej historii niestety pies odniósł sukces. Otrzymał to co chciał. Nie został zamknięty tam, gdzie nie chciał przebywać. A to jest silne wzmocnienie dla psa – jeśli poczuł ulgę z powodu swojego zachowania, zapamięta, że gryzienie jest skuteczne, można uzyskać to czego chce, albo uniknąć tego, czego się boi.
Między innymi dlatego w szkoleniu metodą pozytywnego wzmocnienia, które stosujemy w naszej szkole Family Dog nie używamy żadnego(!) przymusu. Uczymy ludzi, że takie zachowania jak obejmowanie psa (zwłaszcza przez dzieci), unieruchamianie go, przytrzymywanie na podłożu, szarpanie za obrożę (tzw. korekty), ciągnięcie za obrożę, aby go gdzieś wprowadzić (do domu, do kojca, do samochodu), „zabawy” polegające na drażnieniu psa (uderzanie, popychanie, zabieranie na siłę zabawek, przedmiotów cennych dla psa) są dla psa bardzo niekomfortowe, może też takie zachowanie potraktować jako zagrożenie – co może go popchnąć do ugryzienia. I nie będzie w tym winy psa, lecz człowieka.
Pozdrawiam Was serdecznie i wiele uważności życzę w obcowaniu ze swoim psem,
Wasza psiapsiółka – Danuta Grabowska
*eksterier – pokrój, zewnętrzna budowa ciała zwierzęcia zgodna z wzorcami rasy. Pokrój to zespół zewnętrznych cech budowy ciała zwierzęcia określających stan rozwoju kośćca i umięśnienia oraz proporcje pomiędzy nimi, czyli harmonijność budowy ciała.
** imię psa zostało zmienione