Właśnie wróciłam z warsztatów które nazywają się Warsztaty komunikacji dla psów lub inaczej klasy komunikacji. Są to jedyne takie zajęcia w Polsce, w takiej formule, jakie znam. Organizatorami są Paulina i Wojtek, którzy tworzą team pod nazwą „Talking Dogs” i od kilku lat jeżdżą po wiedzę do Włoch do Alexy Capry. Od niej też uzyskują wiedzę na seminariach i warsztatach, Wojtek ukończył kurs instruktorski w jej szkole Gentle Team. Które to już moje klasy …? Naliczyłam 9 :)
Co to są za warsztaty? Na czym polegają? Dla kogo są?
W opisie organizatorzy napisali: „Dla kogo? Warsztaty przeznaczone są dla wszystkich entuzjastów psów: właścicieli, hodowców, pracowników i wolontariuszy schronisk, trenerów i instruktorów szkolenia psów, weterynarzy, studentów, itd. Pozwalają na zdobycie umiejętności obserwowania i interpretowania komunikacji społecznej psów. Ponadto są doskonałą okazją do spotkania przyjaciół, zawarcia nowych znajomości, innymi słowy spędzenia wolnego czasu w gronie osób dzielących wspólną pasję. „
Na klasy przyjeżdżają bardzo różni ludzie, doświadczeni bardziej lub mniej trenerzy szkolenia psów, hodowcy psich ras, właściciele psów, którzy mają różnego rodzaje problemy ze swoimi psami na co dzień, właściciele psów, którzy nie mają prawie żadnych problemów ze swoimi pupilami, lecz są ciekawi formuły warsztatów i tego, co proponują organizatorzy. Jednak większa część ludzi przyjeżdża, czasem z najdalszych zakątków Polski dlatego, że ich pies wykazuje agresję do innych psów. Są tacy, dla których to pierwszy raz, tacy, którzy są drugi raz i dlatego czują się już pewniej. I tacy, jak ja :), którzy są już weteranami. A psy? Są takie, co przyjechały po raz pierwszy, a ich właściciele nie mają pojęcia co robić i ten niepokój im przekazują, więc czują się niepewnie. Są takie, które już tu kiedyś były i z ciekawością penetrują teren i śmiało wchodzą na plac, bo mają przyjemne doświadczenia w swej pamięci. I są też takie – jak mój Norton :) – które dokładnie wiedzą, gdzie przyjechały, po co i że mają robotę do zrobienia! :)
Jak technicznie wyglądają klasy? Zorganizowane są na terenie stadniny koni, zajęcia odbywają się na jednym z padoków. Na jego terenie znajduje się małe jeziorko, z którego chętnie korzystają psy, a to dla ochłody, aby ugasić pragnienie, ale czasem staje się też strategicznym miejscem dla psich konwersacji :). Na takim placu w jednym z jego rogów siadają ludzie, którzy przyjechali ze swoimi psami, ale też tacy, którzy są obecni jako obserwatorzy czyli nie mają ze sobą swoich psów. Padok jest ogrodzony z trzech stron, czwartą barierą jest woda w jeziorku. Warsztaty przeważnie trwają 3 dni; pierwszego dnia jest tzw. ocena psa czyli na padok wchodzi właściciel ze swoim psem. Wcześniej zostaje poinstruowany jak ma postępować czyli np. wchodzi z psem na smyczy, idzie z nim kilka kroków (organizatorzy obserwują relację teamu na smyczy), po czym pies zostaje odpięty i od tego momentu hulaj duszo piekła nie ma :) czyli może robić co chce. Może przemieszczać się w dowolnym kierunku, sikać, opróżniać się, skakać po właścicielu, podchodzić lub nie do ludzi siedzących na placu, może iść napić się wody, pobrodzić po niej, popływać, biegać, skakać, węszyć… Wszystko co robi jest odnotowywane w pamięci Pauliny i Wojtka i potem opowiadają właścicielowi i pozostałym osobom co oni sądzą o danym psie. Czy jest wyluzowany, czy boi się ludzi, czy boi się oddalać od swojego człowieka, czy jest totalnie samodzielny i w ogóle nie zwraca uwagi na swego opiekuna, czy ufa swojemu człowiekowi. Na padoku jest również mniejszy ogrodzony placyk i po jakimś czasie pies zostaje tam umieszczony wraz ze swoim opiekunem, a na plac wkracza następna para lub trójca (przyjeżdżają też rodziny) i znów scenariusz się powtarza. Pies może robić co chce, nie wolno go przywoływać, zabraniać czegokolwiek, przymuszać do czegokolwiek. Ma prawo do „samowolki”, wtedy można zaobserwować jaką ma osobowość. Ponieważ jest już na placu (lecz za ogrodzeniem) inny pies ,obserwujemy też reakcje obu na siebie. Cała sytuacja trwa od kilku do kilkudziesięciu minut, w zależności od tego jak zachowują się psy. A ich reakcje są naprawdę bardzo różne i rzec można skrajne; bywa tak, że zerkną tylko na siebie i absolutnie nie chcą się zbliżyć nawet na kilkanaście metrów, a bywa tak, że mocno i energicznie obszczekują się nawzajem.
Psy są różne , tak jak różni są ludzie. Mają swoje upodobania, coś lub kogoś lubią lub wręcz odwrotnie, mają swoje strachy, odrębny temperament czyli swoją osobowość! Nie koniecznie związane to jest z rasą choć rasa ma oczywiście większy lub mniejszy wpływ na danego osobnika. Ludzie, którzy przyjeżdżają na klasy też są różni, mają różną wiedzę na tematy psie, różne doświadczenia, różną wrażliwość , inny odbiór świata, różne światopoglądy… Są tacy, którzy słuchają o czym jest mowa i nie mogą uwierzyć w to, co słyszą, są tacy, którzy chłoną każde słowo i potakują głową, tacy, którzy wszystko to wiedzą, ale mają mgliste wrażenie i nie potrafią nazwać tego co widzą. Bywają wreszcie tacy, którzy absolutnie odrzucają sposób prowadzenia i tłumaczenia organizatorów. Zupełnie nie rozumieją o czym mowa, dlaczego w taki sposób są zorganizowane warsztaty, nie chcą słuchać tłumaczeń, mają swoje odmienne zdanie. Tacy czasami nie dotrwają do końca warsztatów, wyjeżdżają niezadowoleni, bardzo krytyczni, czasami zawiedzeni, że klasy nie spełniły ich oczekiwań. Ale tych jest garstka. Na szczęście!!! Bo trzeba mieć otwarty umysł na NOWE! Zobaczyć, pomyśleć, posłuchać, przemyśleć, doświadczyć, jeśli trzeba przerobić, przepracować sposoby podpowiedziane przez organizatorów. Wtedy można powiedzieć ; Nie, to nie dla mnie i nie dla mojego psa. Ale myślę też, że nie powinien mówić; nikomu nie polecam. Ja mówię; jedź, zobacz, przemyśl i zadecyduj czy chcesz więcej. Ja chcę!!! :)
Następnego dnia, gdy organizatorzy mają już wstępną wiedzę o każdym z psów, zaczynają się interakcje lub czasem ich brak, ale to też jest element komunikacji. Wyczytywane są dwie osoby, które idą po swoje psy, które w tym czasie odpoczywają w pokoju na terenie stadniny lub w samochodzie. Wchodzą w oznaczonej kolejności, tak, aby nie doszło do przypadkowego kontaktu psów. Podczas całego pobytu należy zadbać, aby nie było przypadkowych spotkań psów, aby ich nie narażać na stres lub silne zdenerwowanie. Po wejściu na plac pierwszy pies ma odpowiednią ilość czasu, aby rozglądnąć się po okolicy. I znów może robić wszystko co zechce i jaką ma potrzebę. Nikt się nie spieszy, nie pogania, psiak może do woli węszyć, pływać, posikiwać lub sprawdzić ludzi z jakimi ma do czynienia. Gdy już zaspokoi swoją ciekawość udaje się wraz ze swoim opiekunem na zamknięty placyk i wtedy na padok przychodzi następna osoba ze swoim psiakiem. I ten również ma czas na swoje potrzeby. Gdy są już dwa psy na obserwowanym przez nas, uczestników terenie, zaczynają się dziać ciekawe rzeczy. Psy reagują w bardzo różny sposób; jedne od razu biegną na spotkanie pobratymca, są ufne i ciekawe. Inne biegną i zatrzymują się po to, aby zebrać informacje węchowe o psiaku na placyku. Są takie, które za żadne skarby świata nie podejdą do ogrodzenia. Albo takie, które biegną przywitać się z ludźmi, którzy siedzą pod płotem. Są też takie, które obszczekają i ludzi i psa, którego widzą w oddali albo takie, które każdemu pogrożą i powiedzą: Wszyscy już nie żyjecie ;). Od charakteru, osobowości, temperamentu, doświadczeń lub ich braku, ale też od dyspozycji psa i jego człowieka będzie zależeć zachowanie psa.
Organizatorzy dobierają psy w taki sposób, aby żaden z nich nie zaznał przykrych wrażeń, aby każdy z nich odniósł korzyści ze spotkania. Oni decydują czy będzie można otworzyć bramkę i pozwolić na bezpośrednie spotkanie.
Najważniejszym warunkiem jest bezpieczeństwo i zaufanie do ludzi, miejsca i sytuacji. Jeśli to wszystko pies otrzyma drugiego, a tym bardzie trzeciego dnia – dzieją się cuda! Naprawdę :).
Psy, które przyjeżdżają jako osobniki wycofane nabierają pewności siebie. Te , które bardzo boją się ludzi, doświadczają tego, że mają wpływ na zachowanie ludzi. Jeśli mówią; „nie podchodź do mnie” to się spełnia, jeśli nie chcą być dotykane tak się dzieje. Psiaki, które boją się innych psów i wyrażają to w bardzo agresywny sposób (bo przeważnie nie wiedzą, że można inaczej), po spotkaniu z odpowiednim psem rezygnują z atakowania „przeciwnika”. Dzięki temu, że mogą wyrażać swoje emocje w sposób jaki chcą, dzięki temu, że czują się wysłuchane i zrozumiane przez ludzi i przez inne psy, ICH SAMOPOCZUCIE SIĘ ZMIENIA, DZIĘKI TEMU ZMIENIA SIĘ TEŻ ICH ZACHOWANIE. Widać zadowolenie na pysiach, całym ciałem pokazują jak są zadowolone, szczęśliwe i dumne, że np. pokonały własne strachy.
Celem warsztatów jest to, aby dać psu „narzędzia”. Aby wyposażyć go w różne umiejętności. Aby nabył doświadczeń przyjemnych, poszerzył swoje kompetencje społeczne, które będzie mógł wykorzystywać w codziennym życiu.
Właściciele psów dowiadują się niestworzonych rzeczy na temat swych psów. Np. że ich pies wcale nie jest agresywny, że jego zachowania agresywne są zupełnie normalne, że pies ma prawo do wyrażania swoich emocji nawet poprzez agresywne szczekanie czy wściekły atak, że ich pies jest bardzo społeczny, ale nieśmiały. Że ich pies wcale nie lubi wszystkich ludzi i ma do tego prawo. Że ich pies nie musi chodzić jak w zegarku i czekać na pozwolenie powąchania kwiatka:), że ich pies ma prawo być szczęśliwy, że tak naprawdę cała wolność i dobrostan zależy od jego człowieka. Że to człowiek jest bazą bezpieczeństwa dla swojego psa, że od jego wsparcia zależy samopoczucie psiaka, że z postawy ciała właściciela pies wyczytuje intencje, o których wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy. Że świat emocji psów jest fascynujący, że komunikują się one w sposób niezwykle subtelny lub czasem brutalny. To , że obsikał kupkę siana nie znaczy, że chciało mu się sikać i przez przypadek w tym miejscy oddał mocz, lecz, że zrobił to celowo, akurat w tym miejscu i że był to akt odwagi. Że to my – ludzie – musimy nauczyć się odczytywać to co one komunikują do nas i do innych psów. I że my mamy zadbać o przestrzeń wokół nich.
Po każdych warsztatach wracam zadumana, z głową pełną przemyśleń. Po kilku pierwszych moja przewodnia myśl brzmiała: Wiem, że nic nie wiem co tam się działo :). I pytanie; O czym oni do mnie mówią? Nie widziały moje oczy tego, co mówiły swoim ciałem psy. Czułam się sfrustrowana, zaniepokojona tym, że psy są tak bardzo nierozumiane przez nas ludzi. Teraz, gdy wracam myślę; Wreszcie widziałam to, o czym mówią Paulina i Wojtek :).
Widzę, jak wrażliwe są nasze psy, jak można im pomóc, aby czuły się lepiej.
W jaki sposób zarządzać środowiskiem, aby nie narażać nasze psiaki na dyskomfort, aby nie musiały przeżywać strachu z powodu naszej ignorancji i braku świadomości. Jakimi wspaniałymi są istotami, jak bardzo potrzebują naszej mądrości, mądrej i dojrzałej miłości, jak bardzo wielki wpływ mamy na ich samopoczucie, a co za tym idzie na ich zachowanie…
Motto przewodnie szkoły Talking Dogs brzmi: Gdy zmieni się samopoczucie psa, zmieni się jego zachowanie. Zadbaj o to, żeby poczuł się lepiej, zmieni się jego ( w domyśle: złe ) zachowanie.
Trzy dni, które znowu spędziłam na warsztatach z moim psem, w towarzystwie ludzi, którzy chcą, którzy są gotowi na to, żeby wyjść ze swoich schematów myślowych sprawiły, że czuję się wspaniale. Jestem szczęśliwa, napełniona dobrą energią i pomysłami, jak w swojej pracy pomóc psiakom, które wraz ze swoimi człowiekami ;) przyjdą na zajęcia do mnie.
Bardzo się cieszę, że są w Polsce tacy ludzie jak Paulina i Wojtek, którzy pokazują jak BEZ PRZEMOCY fizycznej i psychicznej można wychowywać psy. Jaką radość w życiu można czerpać będąc w towarzystwie tych wspaniałych, wrażliwych i inteligentnych istot. Jak korzystać z najnowszej wiedzy na temat psychiki i sposobów porozumiewania się psów.
Mam taką potrzebę powiedzieć o tym głośno; DZIĘKUJĘ :)
Danuta Grabowska, psia-psiółka
ten artykuł jest chroniony prawami autorskimi, kopiowanie i upublicznianie bez zgody autorki zabronione
Wszystkie zdjęcia zamieszczone w artykule są własnością Talking Dogs