O psim połykaniu – ku przestrodze

KU PRZESTRODZE !!!

Wracam wczoraj do domu i słyszę ;

– Muszę Ci coś powiedzieć.

– Oho, co się stało ?

– Norton zjadł słoninę, która wisiała na tarasie… Ech, będzie sraka – myślę – byle nie w nocy….

– Trudno.

– Ale to nie wszystko.

– ?

– Prawdopodobnie wraz z drutem.

– !!! ?

Zadrżałam. – Na pewno? – 90 %

.

Zbladłam. Co robić? Zakotłowało mi się w głowie. Czarne myśli, oczami wyobraźni widzę… Kapusta! Kapusta kiszona! Otwieram lodówkę, nędzne resztki. Godzina? 17.30 – sklep jeszcze otwarty. Buty, kurtka, biegnę. Wpadam do sklepu, na półce ostatnie 2 sztuki. Biorę, wracam do domu. Nakładam psiakowi wieczorną porcję jedzenia, do tego całe opakowanie kapusty kiszonej, całe 0.5 kg. Patrzę jak ze smakiem zjada. Dokładam jeszcze pół woreczka. Teraz trzeba czekać….

20.00 – idziemy do ogródka, jest tylko siku.

22.30 – wieczorne wydalanie – jest kupa! Ciemno, zakładam czołówkę i nylonowe rękawiczki. Przyświecam i rozdrabniam centymetr po centymetrze – nie ma nic. Za wcześnie.

1.30 – budzi mnie dotknięcie zimnego, mokrego nosa – zrywam się na równe nogi – zakładam w biegu kapcie i kurtkę, biegniemy po schodach na dół. Nortek wypada na podwórko, tylko siku :( fałszywy alarm. Wracamy do domu, kładę się do łóżka. Nie mogę zasnąć, przez godzinę przewracam się z boku na bok. Jutro niedziela, w Myślenicach gabinety weterynaryjne nieczynne, trzeba będzie poszukać w necie, kto ma dyżur w Krakowie i rentgen… ale mam nadzieję, że nie trzeba będzie jechać.

7.30 – otwieram oczy – szybko wstaję, wychodzimy na ranne wydalanie… Obserwuję mojego psa. Jest siku, obchód posesji, po chwili – kupa. Szybko podchodzę, ubieram nerwowo rękawiczki, ale już widzę, że to mała ilość i po kolorze buraków, że to dopiero wczorajsze śniadanko. Ale pracowicie centymetr po centymetrze sprawdzam psie odchody. Jest coś twardego, to chrząstka z nogi kurczaka, ze śniadanka…

8.00 – do porannej porcji jedzenia dorzucam pół woreczka kapusty, ćwierć kilo….ciągle mam nadzieję.

9.30 – idziemy na spacer. Pakujemy się do auta, piękne słońce obiecuje super wędrówkę. Dojeżdżamy na miejsce, jeszcze nie ma błota, ziemia zmrożona po nocy. Idziemy polną drogą poprzez pola i łąki. Obok zrywają się do lotu dwie kuropatwy, a może kury bażanta… to to samo ? ;). Nie mija 5 minut; Norton szuka miejsca. Jest, znowu kupa, tym razem duża i jasna, serce mi wali jak szalone, kapusta…. Podchodzę i znów pieczołowicie sprawdzam każdy centymetr ciepłej, miękkiej, psiej kupy. Wyczuwam natychmiast. Jest drut ! Sztywny, zakręcony, z ostrymi końcami !!! O matulu…. Jaka ulga ! Nigdy tak nie cieszyłam się z wydalonej przez mojego psa kupy. Jak pomyślę jakie rany mógł spowodować ten drut w delikatnych jelitach… gęsia skórka przebiega mi po plecach. Na szczęście kapusta kiszona owinęła się wokół drutu i bezpiecznie został wydalony.

Ech . Odtańczyliśmy taniec radości. Oj piesku, żebyś wiedział jakie niebezpieczeństwo Ci groziło !

psia zabawa

Odtańczyliśmy taniec radości

 

Pamiętajmy.  Ważne jest jedzenie, ważne jest wydalanie!

Regularne jedzenie, o stałych porach = wydalanie o stałych porach. To usprawnia nam życie.

Gdy bierzemy sobie psa do domu powinniśmy zadbać o jego bezpieczeństwo. Chowamy buty, ubrania, aby nie zostały zniszczone. Martwimy się o meble, dywany . Ale popatrzmy jeszcze z innej strony: co może zagrozić naszemu psu ? Frędzle przy dywanach, porzucone resztki nitek, wstążek, woreczków foliowych. Gdy mamy dzieci – zabawki plastikowe, drewniane, klocki, kulki – to wszystko może być realnym zagrożeniem.

Gdy pies połknie coś niebezpiecznego trzeba działać !

.

drut w brzuchu psa

Norton zjadł słoninę, która wisiała na tarasie – wraz z drutem

W tym przypadku pomogło 1.5 kg kapusty kiszonej. Ale przecież może być różnie. Trzeba wtedy udać się do weterynarza po poradę. Może trzeba będzie zrobić zdjęcie rentgenowskie, może lekarz poda jakiś środek… Ale żeby pomóc/ zadziałać, trzeba WIEDZIEĆ, że coś połknął !

Więc informacja, komunikacja i obserwacja swego psa jest kluczowe !

Mieszkamy razem z psem, a nie obok. Powinniśmy patrzeć co robi, jak się zachowuje, jak się czuje…

Życzę Wam szeroko otwartych oczu i uszu.

Jednak, gdy coś się wydarzy, nie wolno tracić głowy, trzeba działać – nie biadolić.

 

Danuta Grabowska, psia-psiółka

ten artykuł jest chroniony prawami autorskimi, kopiowanie i upublicznianie bez zgody autorki zabronione